Od wielu lat jestem związany z inwestycjami na rynkach finansowych. Na przestrzeni tego okresu przechodziłem różne etapy. Oczywiście na początku była GPW i akcje (notowane jeszcze tylko raz dziennie). Później wciągnął mnie rynek kontraktów terminowych, dalej doszły opcje a jakieś 5 lat temu nastał czas na FOREX. Dlaczego o tym piszę? Po pierwsze….
…. chciałbym rozpocząć większy cykl artykułów związanych z rynkiem FOREX na stronach tego bloga. Po drugie, w rozmowach z wieloma inwestorami (spekulantami) zauważyłem, że droga większości z nich jest podobna i zastanawiałem się dlaczego tak jest.
Doszedłem do pewnych wniosków i dzisiaj chciałbym się z Wami nimi podzielić a równocześnie zapytać „czy tak samo uważacie?”.
Podstawowym aspektem dla którego tak często powtarza się właśnie określona wyżej „droga” jest niepohamowana wręcz chęć zarabiania pieniędzy. I tu powiem jednoznacznie, nie ma w tym nic złego. Problem zaczyna się wówczas kiedy to istota zarabiania przegrywa z rządzą szybkiego wzbogacenia się. Niestety wiele osób właśnie dlatego trafia na rynek FOREX.
Akcje to możliwość wzbogacania się w sposób spokojny i długotrwały. Z reguły rzadko dochodzi tu do spektakularnych zarobków w bardzo krótkim czasie. Oczywiście nie mam tu na myśli faktu, że inwestor posiadający kilka milionów kapitału jednym „strzałem zarabia kolejny milion. Chodzi mi raczej o tych graczy, którzy z jakimś tam przeciętnym kapitałem tworzą swój duży majątek.
Dodatkowo trzeba również wspomnieć o tym, że rynek akcji to tak na dobra sprawę możliwość osiągania zysków przy rynku rosnącym a więc poruszającym się w jednym kierunku – na północ.
A jak to wygląda w przypadku kontraktów? Tu już mamy możliwość zarabiania w obu kierunkach a niewątpliwym argumentem o jeszcze większym znaczeniu jest tzw. dźwignia czy inaczej lewar.
Dzięki możliwości inwestowania kwot które są tylko jakąś częścią wartości danego instrumentu powstaje możliwość znacznie szybszego osiągnięcia zysku w porównaniu do wielkości swojego kapitału. Niestety ta zasada działa w dwie strony i straty również mogą przybierać znacznie większe wartości.
Rynek FOREX to jeszcze większa dźwignia i dodatkowo znacznie większa zmienność co sprawia że na wykresach pojawia się znacznie więcej ruchów w obydwu kierunkach o całkiem ciekawych rozmiarach.
To krótkie porównanie pokazuje wyraźnie jakie pokusy czekają na tych, którzy zamierzają rozpocząć swoją „przygodę” z FOREX.
Jeśli dodamy do tego agresywną i nie koniecznie uczciwą reklamę jaką atakują nas brokerzy to wyraźnie widać, że ten „magnes rynku FOREX” ma prawo mocno zamieszać w głowach inwestorów.
Czy zatem FOREX jest zły? Odpowiedź musi dzisiaj brzmieć TAK, bo statystyka pokazuje wyraźnie, że 90% tych co wchodzą na ten rynek traci swój kapitał. Jednak jest drugie pytanie! Czy tak być musi? Czy decyzja o wejściu w FOREX musi być złą decyzją? I tu już odpowiedź jest całkowicie odwrotna czyli NIE.
Chciałbym teraz napisać dlaczego na to drugie pytanie odpowiedź brzmi „NIE” ale postanowiłem, że zapytam Was o to kochani czytelnicy.
Decyzja o wejściu na forex nie musi być złą decyzją. Trzeba tylko wyłączyć w sobie funkcję „pazerność” A tak nawiasem w zeszłym tygodniu pojawił się na onecie na głównej stronie artukuł o forex.
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/ten-moment-w-ktorym-czlowiek-ma-mysli,200,0,2004680.html
Czyli zgadzamy się ale jak to zrobić?
Jako stosunkowo mało doświadczony trader wydaj mi się, że trzeba stosować zasadę małych kroczków. Określić cel na dany miesiąc – jaki % zysku, a w kolejnym zwiększać pozycję tak żeby do tych pieniędzy „przyzwyczajać się”. Póki co udaje mi się. Pewnie przy większych sumach skończy się moje „mądrzenie się „. W końcu każdy ma jakiś próg bólu. Niemniej jednak wydaje mi się, że wraz z upływem czasu i tego stopniowego przyrostu kapitału nasze zdolności panowania nad emocjami też się rozwiną.
Uważam że Twoje rozumowanie idzie w dobrym kierunku.
Dobry ruch z rozpoczęciem pisania o foreksie. W powyższym tekście zabrakło jednak jednej, akurat najważniejszej różnicy między giełdą a forexem – mianowicie forex nie jest rynkiem. Jeśli gramy na giełdzie i gdziekolwiek w gazecie/internecie zobaczymy, że cena była niżej niż nasze zlecenie kupna, to mamy pewność, że kupiliśmy. W forexie tak nie jest – jest to raczej zbiór małych ryneczków. Wiążą się z tym dwa problemy: 1 – można powiedzieć, że nie handlujemy na rynku (w pojęciu bazaru), ale raczej na/przy straganie danego brokera. Przy innym straganie ceny mogą być inne (drobne różnice, ale zawsze). Ale to mniejszy problem… 2… Czytaj więcej »
Mariuszu zarzuty Twoje są prawdziwe ale tak było jeszcze 2 lata temu. Od jakiegoś czasu są brokerzy, którzy oferują konta w których nie są stroną transakcji. Czyli nie MM tylko NDD Twoje zlecenie trafia bezpośrednio do „tabeli ofert”, któregoś z największych dostawców płynności.
Jeśli tak, to już jest znacznie lepiej.
Tak jest zapewniam. Chociażby u naszego brokera HFT, którego również reprezentuje i możesz poczytać czy założyć sobie konto (real bądź demo) klikając w baner w górnym prawym rogu bloga 🙂
Pisząc o nieuczciwości brokerów warto wspomnieć o niejakim IronFx. Winni są pieniądze sporej ilości ludzi w tym mi.